A gdyby tak wszystko zostawić, żyć z dnia na dzień, obserwując tylko ludzi, otoczenie i od czasu do czasu analizować przydatność różnych rzeczy? Proste? Może i tak, ale w dzisiejszych czasach mało realne.
W książce Pustostany Doroty Kotas takie życie jest jak najbardziej możliwe, w dodatku stanowi główną oś fabularną i wcale nie wydaje się sztuczne ani naciągane. No, może z jedną różnicą: główna bohaterka Pustostanów wcale niczego nie zostawia, nie porzuca doniosłej kariery, nie odcina się od rodziny i znajomych. Ona po prostu niczego nie ma, nie ma też ochoty, by wchodzić z ludźmi w jakieś większe zażyłości ani też na to, by piąć się po szczeblach kariery zawodowej.
Uwolniona od wszystkich największych bolączek dzisiejszego świata okazuje się wyjątkową obserwatorką i komentatorką codzienności. Potrafi zauważyć więcej niż różne mądre głowy i po swojemu opowiada o filozofii życia. Mamy na przykład opis nieporadnych rozmów telefonicznych, w których niełatwo o asertywność; mamy kupowanie pączków, które wyznaczają rytm życia; mamy opis zachowania się w kolejce na poczcie; mamy również dobre rady, jak sprzedać coś na olx.
Wszystko to zostaje opowiedziane wyjątkowym językiem głównej bohaterki, nie sposób podrobić jej stylu. Jest ironiczna do granic możliwości, jej historie rozbawiają do łez i są jednocześnie smutne. Przedstawia prozę życia w najczystszej postaci, a jednocześnie nad wszystkim unosi się poczucie bliskości śmierci. Więcej nie powiem. Przeczytajcie; książkę się wprost połyka.
Dorota Kotas, Pustostany