Elizabeth jako mała dziewczynka zaprzyjaźnia się z dużo starszym sąsiadem, Danielem. Co oznacza sformułowanie dużo starszym? Około siedemdziesiąt lat. Teraz ona ma już lat trzydzieści i wspomina tę nietypową relację, przy okazji ujawniając co tak naprawdę ją kształtowało. Daniel tymczasem wspomina, śniąc. W tle pobrzmiewają brexit, stosunek do emigrantów, role płciowe…
Tych ważnych i nośnych tematów społecznych jest więcej. Nie należy ich bagatelizować, jednak podkreślę przede wszystkim coś innego: przyjemność czytania prozy Ali Smith. Prozy przez niektórych nazywaną oniryczną. Ale nie, to jest jeszcze coś innego – Ali Smith udało się wypracować własny styl, który w połączeniu z ciekawym miksem tematów skutkuje docenianymi książkami.
Narracja Jesieni jest bardzo uważna. Zauważa zarówno guzik, śmiech, jak i słowa piosenki, które się rozpływają oraz wydestylowane „ja” – niebywałe połączenie realizmu ze wspomnianym oniryzmem. Tak naprawdę nie ma się poczucia dziwności, czytając o relacji dwóch osób tak różnych, doświadczając nadzwyczaj błyskotliwych odpowiedzi młodziutkiej Elizabeth czy stopniowo poznając matkę, która z jednej strony myśli stereotypami, kiedy napomina córkę, a z drugiej – sama nie potrafi utrzymać konwenansów w swoim życiu.
Takie właśnie jest życie, nieoczywiste. I nawet jeśli brzmi to jak pusty frazes, warto to podkreślać w kontekście tej książki; książki, w której puste frazesy nabierają rumieńców i okazują się wcale nie takie puste.
Ali Smith, Jesień