Ile ludzi, tyle perspektyw. Chociaż nie, punktów widzenia jest o wiele więcej. Przecież potrafimy opowiadać tę samą historię na różne sposoby. Wit Szostak już nie raz czerpał z tego w swojej twórczości pełnymi garściami, ale jego najnowsza książka pt. Cudze słowa uwodzi sensami jeszcze bardziej niż wcześniejsze.
Głównym bohaterem jest Benedykt Ryś, który równocześnie jest: Syneczkiem, Gałgankiem, Benem, Dyciem i panem Benedyktem. Jest uczniem i mentorem, przyjacielem i kochankiem, ojcem i synem, filozofem i przedsiębiorcą. Cudze słowa są wielogłosową opowieścią o jednej postaci, która została zapamiętana przez różnych ludzi w różny sposób. Gdyby zebrać wszystko w jeden wątek, można by powiedzieć, że jest to książka o Benedykcie od jego narodzin, przez szkolne problemy, dorastanie, niechęć do ojca, studia filozoficzne, związki z kobietami, aż do pomysłu na biznes gastronomiczny i jeszcze nieco dalej. Typowy życiorys? I tak, i nie. Po pierwsze, ludzie pałają do tego bohatera miłością i awersją jednocześnie; jest jak młody bóg, który swą charyzmą przyciąga ludzi, ale nie pozwala im się zanadto do siebie zbliżyć i chodzi swoimi drogami. Po drugie, zbieranie wszystkiego w jeden wątek jest jednak syzyfową pracą, gdyż uważny czytelnik dostrzeże kwestie, które się wykluczają. I to nie jest wcale błąd; każdy ma swoje tajemnice i prawo do dostosowywania opowieści wedle swojego życia i swoich słów. I po trzecie – być może najważniejsze – ten młody bóg nie otrzymał szansy, by wybrzmiały jego słowa.
Czyli cała opowieść na marne? Nie. Szostak pokazuje, że to, kim jesteśmy, nie tylko zależy od naszej kreacji. Świat nas stwarza ciągle na nowo, a dokładniej – stwarzają nas relacje, w jakie wchodzimy z innymi ludźmi. Każdy ma swoją prawdę, bo opowiada świat swoimi słowami. Nie dowiemy się, jak wyglądał świat przedstawiony słowami Benedykta. Ale czy tylko tej wizji moglibyśmy przypiąć łatkę prawdziwej opowieści, prawdziwego świata? Wystarczy moment namysłu, by odpowiedzieć zaprzeczeniem; chociażby dlatego, że opowieści będzie tyle, ilu czytelników.
Wszyscy czytelnicy, bez względu na to, jaki sens opowieści wychwycą, zostaną wtłoczeni w literacką uciechę. Rozpęd stylizatorski Szostaka i jego niezwykła umiejętność zmiany stylu wypowiedzi są rewelacyjnymi, ale nie jedynymi, oznakami, że autor Cudzych słów bawił się pisaniem. Do tego jeszcze wspomnę o wydarzeniach fabularnych, które całkowicie potrafią wytrącić z czytelniczych domysłów. Pozostaje podsumować jednym zdaniem: tak potrafią najlepsi.
Wit Szostak, Cudze słowa