Kto ma czasem ochotę znaleźć w literaturze zapomnienie i dać się pochłonąć przez inne czasy, inny styl życia, inny system społeczny, ten znajdzie to wszystko w Golden Hill Francis Spufford. Książki tego typu są nie lada wyzwaniem – aby przekonać czytelnika powinny być wiarygodne, jeśli chodzi o kostium historyczny, wyczulone na każdy szczegół opisywanej rzeczywistości, zajmująco inne od współczesnych fabuł, a jednocześnie nieodbiegające zanadto od naszego, współczesnego percypowania świata.

Golden Hill to opowieść o młodym awanturniku, który z Londynu przybywa do Nowego Jorku. Ale należy dodać, że mamy XVIII wiek, Nowy Jork nie jest Nowym Jorkiem, który znamy z dzisiejszych obrazków. To miasto sto razy mniejsze od ówczesnego Londynu, gdzie nawet brakuje pieniędzy na wypłacenie weksla. A tego właśnie żąda Richard Smith, główny bohater powieści, który w teorii posiada ponad tysiąc funtów, czyli jak na owe realia – bogactwo. Jednak, jak się okazuje, pieniądze to nie wszystko. Aby móc z nich uczciwie korzystać, trzeba umieć się odnaleźć w społeczeństwie, które tymi pieniędzmi obraca. Dla Smitha jest to lekcja pokory, która czasem przerasta jego siły i możliwości.

Natomiast powieść taka pokorna już nie jest. Jest napisana z pazurem i humorem, obfituje w sceny dobrze znane z westernów, romansów, czy powieści podróżniczych. Wystarczy wspomnieć o pościgach, pojedynkach, drobnych oszustwach czy wielkich przekrętach. Golden Hill w zadziwiająco gładki sposób łączy wszystkie te elementy, tworząc świat przekonujący i wciągający. Czytając tę książkę ma się wrażenie, że jedną nogą tkwi się w konstrukcjach powieściowych, które opowiadały o Kmicicu czy Wokulskim, a drugą nogą – w Zbrodni i karze Dostojewskiego czy Procesie Kafki.

Niemniej Golden Hill ma swój własny wydźwięk i smak. Połączenie różnych znanych motywów, nawet tak zgrabne jak w tej książce, nie jest jeszcze dość przekonującym argumentem, jeśli chodzi o wartość powieści. Golden Hill zasługuje na wyróżnienie, bo posiada coś jeszcze – wydarzenia są przedstawione tak, że to czytelnik może sam zawyrokować, czy chce się usytuować po stronie głównego bohatera i współczuć mu wszystkich niedogodności, które przecież nie mogły się zadziać z jego winy, czy raczej stanie się jednym z XVIII-wiecznych Londyńczyków, którzy nie byli dla Smitha tak łaskawi.

To sztuka napisać książkę z polotem, która daje jeszcze taki wybór. Bez względu na to, którą opcję wybierzesz, gwarantuję, że nie będziesz się nudził podczas lektury Golden Hill.

Francis Spufford, Golden Hill

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *