Narracja prowadzona przez psa? Czemu nie. Tytułowy Dom z powieści Dom dla Doma jest pudlem królewskim. Jego królewskość podobno kończy się na nazwie, ponieważ Dom (a właściwie Dominicus) jest psem, który podchodzi do życia z pewną dozą krytycyzmu, i sobie samemu serwuje największą dawkę tego krytycyzmu, nie dostrzegając w sobie żadnych nutek królewskości.
Dom ma Pana, który się go szybko pozbywa i pies trafia do Ciłyków. Z pieskiej perspektywy czytelnik stopniowo poznaje losy tejże rodziny, ich codzienne życie, ich dramaty, a także chwile mające w sobie znamiona szczęścia i nadziei – że nadejdą lepsze dni. Ciłykowie są mieszkańcami Ukrainy, żyją w burzliwych czasach przemian ustrojowych i choć mają różne charaktery i różne problemy, to – paradoksalnie – ta różnorodność mocno spaja ich historię.
Z przyjemnością zanurzyłam się w tej opowieści; opowieści, która inteligentnie meandruje między historią narodu, historią rodzinną i historią poszczególnych jednostek. To nie jest książka, która podaje wszystko na tacy. To jest książka, która pozwala na rozsmakowanie się w lekturze.
Dominicus okazuje się królewskim psem, który jest zbyt skromny, żeby się do tego przyznać, czy raczej – by to zauważyć. Jego królewskość polega przede wszystkim na tym, że nie zawodzi.
Nie zawiodła również Wiktoria Amelina.
Wiktoria Amelina, Dom dla Doma